W felietonie na Majówkę, pt. ”Człowiek jest dobry” napisałam, że wolne dni spędzę w domu - drzemiąc, słuchając radia, oglądając TV, ale i też odpoczywając umysłowo.
Niestety, nie zrealizowałam planów w pełni. Tak, pozwoliłam sobie na częste drzemki i nawet na dłuższe spanie, ale snów nie pamiętam, choć wydaje mi się, że odwiedziłam w nich przeszłość i, że były to sny przyjemne.
Gorzej było z oglądaniem TV, bo mój ulubiony program publicystyczny na TVP 1 pt. „Tanie dranie – Moroz i Kłopotowski komentują świat” był z piątku na sobotę o godzinie 1.40 (noc, nastawiałam budzik). Czemu tak dobre pozycje – ciekawe, mądre i pobudzające do refleksji nadawane są w nocy? I tak od kilku tygodni. Przecież chyba nie wszyscy widzowie chcą oglądać tylko programy o gotowaniu, modzie i o tym, co dzieje się w świecie celebrytów. A w radiu słuchałam ciekawych audycji, m.in. na Dwójce.
Najgorzej było z czytaniem. Zaczęłam przeglądać kupione ostatnio, a nie przeczytane gazety. Jak kiedyś wspomniałam, gazet kupuję mało, bo wzrok mam gorszy i w prasie codziennej i w tygodnikach znajduję coraz mniej interesujących artykułów. Przeważnie kupuję miesięcznik „Świat Nauki” i niekiedy kwartalnik „Kronos”. A też często „Gościa Niedzielnego”, mimo, że jestem agnostykiem, a to tygodnik katolicki. Ale tygodnik ten na drugiej stronie (w każdym numerze) ma reprodukcję jakiegoś obrazu z dawnych epok z ciekawym opisem dzieła sztuki, co daje mi przyjemność wizualną i poznaję nowe aspekty kultury. Poza tym, „Gość Niedzielny” według mnie jest dość neutralny politycznie, a przede wszystkim nie jest pisany językiem agresywnym. Sygnalizuje nowości książkowe i filmowe, a także sporo miejsca poświęca nauce. No i właśnie artykuł naukowy Redaktora Tomasza Rożka (doktor fizyki, prowadzi Sondę 2 w TVP 1) przerwał mój majowy odpoczynek umysłowy. W „Gościu Niedzielnym” nr 15 z 15 kwietnia 2018 roku - kilkakrotnie wpatrywałam się w datę, bo może to numer na prima aprilis – ale nie, to artykuł poważny, pt. „Nowy organ” opisujący odkryty przez przypadek, podczas badania endoskopowego pacjenta w nowojorskiej klinice organ o nazwie interstitium (śródmiąższe). Popatrzyłam jeszcze do internetu, gdzie znalazłam niezbyt wyczerpujące informacje o zagadnieniu opisane przez red. Tomasza Rożka. Za red. Rożkiem „Obejmuje on...w zasadzie całe nasze ciało. Przypomina sieć, która oplata nas zaraz pod warstwą skóry”. Interstitium jest strukturą, która znajduje się w ciele pod skórą, w tkankach. Interstitium widać, gdy człowiek żyje, a po śmierci płyn z kanalików interstitium zostaje pochłonięty przez ciało. Więc dotychczasowa zagadka, co się dzieje, gdy człowiek umiera, z 10 litrami płynów wydaje się wyjaśniona.
Może dzięki odkryciu zostanie zrozumiany mechanizm przenoszenia w organizmie różnych związków (np. komórek nowotworowych), a też wyjaśniony deficyt wody (płynów) w ciele oraz sposób działania struktur, które, podobnie jak amortyzatory, chronią organy przed uszkodzeniami.
Póki żyję, chyba nie będę odpoczywała umysłowo, bo oprócz artykułu w „Gościu Niedzielnym”, natrafiłam w TV na program o zwierzętach żyjących na dnie oceanów. Szukamy kosmitów, a niezrozumiałe przez nas istoty żyją obok nas. Czy te istoty myślą (po swojemu), czy kochają bliskich (po swojemu)?
Majówka minęła mi przyjemnie, choć namęczyłam się nad interstitium, a w poniedziałek z przyjemnością przyszłam do pracy.
Krystyna Poznańska - Ostrowska